George Hodan, „Sad Man And Rain” (public domain) |
Kropelki deszczu
spływały po szybie jedna po drugiej, tworząc tory wyścigowe.
Obserwowałem je z bliska. Po kilku pierwszych zjeżdżały następne.
Kolejne połykały te wcześniejsze, najmłodsze pochłaniały kolejne i po
chwili wyścig rozpoczynał się na nowo.
– Dziękuję – szepnęła, wyciągając rękę, aż palce dotknęły mych ust.
Bawiła się nimi chwilę,
ogrzewając dłoń w obłoku westchnienia. Przytrzymałem ją wtedy, ujmując
za nadgarstek. Zadrżała, gdy wzruszyłem językiem szczupłe przedramię.
Później dygotała dalej, porwałem bowiem jej usta, uświęcając ciszę.
Zamigotała żarówka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.