25 lutego 2017

My little bony (JiNn)


Prawdziwa piękność. Sylwetka wiążąca spojrzenia. Kwintesencja kobiecości. Swoboda, a jednocześnie napięcie do granic możliwości. Drapieżnik gotowy do skoku. Moja cudowność połykała wiatr, gwałtownie go przełykając. Wtłaczała w swój puls potęgę oceanu. Dlaczego nie nazwał ją Ursula? Skąd wziął ten śmieszny przydomek?
Żaglomistrz Batmavia poruszył się niespokojnie. Z zadumy wyrwał go cień, który przemknął po pokładzie. Zerknął spode łba na spacerującą pokładem Hartimarh.
– Czarci balast – mruknął.
Greban zamiast na pokład gapił się w ocean, omiatając wzrokiem ponurą szarość horyzontu.
– Jeszcze się go nawdychasz – zawyrokował Batmavia – bokiem ci wylezie.
– Na razie to port wychodzi – westchnął boleśnie Greban, chwytając się za żebra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.