Prawdziwa piękność. Sylwetka wiążąca spojrzenia.
Kwintesencja kobiecości. Swoboda, a jednocześnie napięcie do granic
możliwości. Drapieżnik gotowy do skoku. Moja cudowność połykała wiatr,
gwałtownie go przełykając. Wtłaczała w swój puls potęgę oceanu. Dlaczego
nie nazwał ją Ursula? Skąd wziął ten śmieszny przydomek?
Żaglomistrz Batmavia poruszył się niespokojnie. Z
zadumy wyrwał go cień, który przemknął po pokładzie. Zerknął spode łba
na spacerującą pokładem Hartimarh.
– Czarci balast – mruknął.
Greban zamiast na pokład gapił się w ocean, omiatając wzrokiem ponurą szarość horyzontu.
– Jeszcze się go nawdychasz – zawyrokował Batmavia – bokiem ci wylezie.
– Na razie to port wychodzi – westchnął boleśnie Greban, chwytając się za żebra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.